Od razu przyznam, że książki nie czytałem. Ale wkręciłem się w serial. Podobała mi się ewolucja relacji i czułem że to tylko kwestia czasu, żeby bohaterowie zeszli się. Z niecierpliwością oczekiwałem odwiecznej odpowiedzi: Czy im się uda? Czy prawdziwa miłość przetrwa? Czy różnice jakie pomiędzy nimi były będą do zaniedbania gdy będą się kochać? Czy warto o to walczyć?...
Już było prawie to! Już nawet zauważyłem, że nadal się trochę różnią, że trochę się ze sobą gryzą... No ale nadal im dopingowałem...
...aż tu nagle BUM! I z wielkiej miłości dramat życiowy.
Eh, równie dobrze mogliby wylądować Marsjanie albo nastąpić Dzień Sądu.
Tajemnica wielkiej miłości kontra ludzkie różnice nadal niewyjaśniona :(