Chyba najgenialniejsza rola jego - ten luz wobec świata, to zadowolenie ze wszystkich możliwych zdarzeń i przez to umiejętność sterowania nimi. Piękne
To, że miał się cieszyć ze wszystkich możliwych zdarzeń to nie jego zasługa, a scenariusza.. Zagrał tak czy owak wspaniale, ale nie wiem czy nie lepiej w Its a Wonderful Life.
http://kulnaro.pl/harvey-recenzja-klasyka-kina/
Tam miał rolę bardziej dramatyczną. Stewart zawsze był posągowy trochę - zawsze grał postacie szlachetne - taka fizys. Tu natomiast pofolgował swym komediowym inklinacjom
W filmach Capry grał postacie szlachetne. Specjalnie nie wyróżniał się tym we współpracy z Hitchcockiem czy np w Filadelfijskiej Opowieści.
Część zasługi jest po stronie scenariusza, wszak to aktor ożywia swoją postać i jak malarz nadaje jej barwy. Sam scenariusz to tylko kupa papieru...
Potwierdzam. Film również bardzo mi się podobał. Można powiedzieć, że James Stewart zagrał rolę człowieka bardzo optymistycznie nastawionego do świata.
Z pewnością w czołówce, choć Jimmy miał takich ról całą masę...
"Anatomia morderstwa"
"Dzwońić Northside 777"
"Okno na podwórze"
"Zawrót głowy"
"To cudowne życie"
"Cieszmy się życiem"
...
Pan Smith jedzie do Waszyngotonu. Osobiście uważam, że to jedna z lepszych ról męskich w historii kina.