A zatem – kolejno: „Kieł”, „Alpy” i „Lobster”. Każdy z nich doskonale różny – osobny, zarazem dostrzega się we wszystkich tych obrazach filmowych wspólny mianownik: oko i rękę Lanthimosa, mówiąc oględnie. Przyjrzyjmy się najpierw temu wspólnemu mianownikowi – co konkretnie łączy te filmy, co pozwala nam odbierać ich...
więcejKażdy wielki artysta robi ten jeden chujowy film, który nie wnosi nic do jego twórczości.
Po "Alpach" trzeba zwyczajnie popodziwiać plakat i zrobić ten setny re-watch "Lobstera".
Film z gatunku ciężkich i nieoczywistych. Generalnie dobrze jest przed wybraniem się do kina przeczytać o czym to , bo w innym wypadku przez pierwszą połowę filmu będzie się miało poczucie irytującego bezsensu ;) Potem wciąga i zmusza do dyskusji.
W mojej nic nie znaczącej ocenie stary dobry JorgosL. Oszczędność w słowach i przeciwieństwo w obrazie. Choć w tym akurat przypadku to raczej z sympatii niż z obiektywnej oceny. Niewielu twórców wypala aż tak widczone piętno w swojej twórczości niemniej jednak Alpy wizytówką wspomnianego nie będą. Podobnie jak Kieł...
która czułaby się na siłach sprawdzając się w czymś takim hehe??
Tak na powaznie - to jeden z dziwniejszych filmów jaki widziałem ostatnimi czasy i odbieram go bardzo pozytywnie.. świeży,oryginalny scenariusz,sympatyczni bohaterowie i muzyka....warto,ale pozycja nie dla wszystkich,nie dla zrzędzących szowinistów i...
Dręczy mnie strasznie kwestia, czy przegapiłam 'Alpy' w kinie, czy jeszcze nie pojawiły się w
normalnych repertuarach? po Kle muszę zobaczyć tę produkcję, a nigdzie nie mogę znaleźć
informacji na ten temat.
http://www.e-splot.pl/index.php?pid=articles&id=2231
Alpom trochę brakuje świeżości i, nomen omen, ostrości Kła, jednak sugestywna, dosyć
pesymistyczna wizja relacji międzyludzkich oraz przekonująca, skąpana w stalowo-
błękitnych barwach strona plastyczna przemawiają na korzyść dzieła greckiego twórcy
„Kieł” był niezły, ale „Alpy” to szmira i pseudo-bełkot w największej postaci. Czy reszta filmów to też takie głupoty?
Co prawda Lathimos rozwija podkradziony pomysł w swoim stylu, ale też do żadnych nowych wniosków nie dochodzi.
Na plus świetna rola Papoulii.
Rozczarowanie - po zaskakująco strawnym Homarze - historia czwórki półgłówków, nadających się na terapeutów jak Alpy na Dolinę Krzemową. Film zrozumiałem jako prośbę reżysera, aby ktoś zorganizował mu takiego anterapeutę po tym, jak ktoś z jego bliskich wyciągnie kopyta. Nie ma problemu Panie Jorgosie, proszę się...
No dobra. Myślałam, że udało mi się pojąć zakończenie tego filmu, ale teraz już nie jestem tego taka pewna. Proszę ludzi dobrej woli, by spojrzeli na mnie łaskawym okiem i wytłumaczyli o co chodziło w zakończeniu tego filmu. Dzięki z góry.