Do obejrzenia tego filmu zachęciła mnie rola Patricka Dempsey’a, znanego mi dobrze z serialu ”Chirurdzy”, i nie zawiodłam się. Nie była to oczywiście produkcja zbyt wysokich lotów, ale jak na
Do obejrzenia tego filmu zachęciła mnie rola Patricka Dempsey’a, znanego mi dobrze z serialu ”Chirurdzy”, i nie zawiodłam się. Nie była to oczywiście produkcja zbyt wysokich lotów, ale jak na ostatnie dokonania Amerykanów w dziedzinie komedii romantycznych oglądało się ”Made of Honor” całkiem przyjemnie. Fabuła niczym nie zaskakiwała, chociaż do ostatniej chwili nie byłam pewna zakończenia. A nuż będzie szczęśliwe inaczej? Moje oczekiwania jednak spełniły się. A na czym polegało dążenie do tego zakończenia? Otóż Tom (Patrick Dempsey) i Hannah (Michelle Monaghan) to przyjaciele jeszcze z czasów studenckich. On to kobieciarz niesypiający dwa razy z rzędu z tą samą kobietą, a ona dobiega już do trzydziestki i chętnie zmieniłaby stan cywilny, jednak cały czas cierpliwie wysłuchuje opowieści Toma o jego nowych podbojach. Jednak kiedy w czasie pobytu w Szkocji poznaje Colina McMurray’a (Kevin McKidd), zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia, a przynajmniej tak się jej wydaje. Tom, poproszony o bycie pierwszą druhną, ma teraz za zadanie odbić pannę młodą, bo dopiero gdy ją stracił, zrozumiał, że ją kochał. Zaskakująco więc nie było, ale przyjemnie i zabawnie – owszem. Poza tym film naprawdę był komedią romantyczną, a nie dramatem miłosnym z wymuszonymi kilkoma sytuacjami komicznymi. Załamanie akcji tak ostatnio nieodzowne w przypadku tego typu filmów tutaj ograniczyło się do zakończenia jednej sceny. Sam pomysł powołania mężczyzny do pełnienia funkcji pierwszej druhny był oryginalny i sam w sobie wywoływał uśmiech. Zmagania Patricka Dempsey'a i Kevina McKidda o względy Michelle Monaghan to była bardzo nierówna walka obfitująca w zabawne sytuacje. Cała ta trójka zagrała świetnie swoje role, nawet Monaghan, która ostatnio stworzyła kiepską kreację w filmie „Gdzie jesteś Amando?”. Film jest przyjemny dla oka, barwny, z dobrą ścieżką dźwiękową. Malownicze, szkockie krajobrazy świetnie komponują się z całością i stanowią kontrast dla amerykańskich wielkich miast. Natomiast północnoangielskie zwyczaje i tradycje nadają filmowi smaku i charakteru. Jest to świetny film na letnie popołudnie. W przeciwieństwie do innych komedii romantycznych nie jest irytujący i miło się go ogląda. Duża w tym zaleta dobrze napisanego scenariusza, ponieważ nie zawiera on dłużących się, nudnych scen niewnoszących nic do filmu. Wszystko jest ze sobą logicznie powiązane, sprawnie zmontowane i ładnie oprawione. Polecam.